Forum
¤
Forum Lossehelin Strona Główna
¤
Zobacz posty od ostatniej wizyty
¤
Zobacz swoje posty
¤
Zobacz posty bez odpowiedzi
Lossehelin
"Welcome To The Forgotten Land Full Of Our Forgotten Dreams"
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Lossehelin Strona Główna
->
...::Stowarzyszenie Poetów::...
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Administracja
----------------
...::Administracja::...
...::Regulamin::...
...::Pomysły na forum::...
...::Ogłoszenia::...
...::Pomoc::...
...::Historia::...
Życie w Lossehelin
----------------
...::Wrota Twierdzy::...
...::Codzienność Lossehelin::...
...::Nasze przygody::...
...::Szkolenia::...
...::Targ::...
...::Pole Walk::...
...::Sesje::...
Cytadela Lossehelin
----------------
...::Zamek Królewski::...
...::Biblioteka Lossehelin::...
...::Pracownia::...
...::Centrum Medyczne::...
...::Kompleks Świątynny::...
...::Cech Magów::...
...::Cech Wojowników::...
...::Sądy Lossehelin::...
...::Lochy Lossehelin::...
..::Crystal Tears::...
Pogawędki
----------------
...::Stowarzyszenie Poetów::...
...::Final Fantasy::...
...::Aino::...
...::Manga & Anime::...
...::Nasze marzenia::...
...::Nasze uczucia::...
...::Wszystko i Nic::...
...::O nas::...
...::Fantastyka i rpg::...
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Makoto
Wysłany: Pią 15:54, 25 Wrz 2009 Temat postu:
"Jeżeli czegoś można być pewnym, to podatków i tego niewydarzonego krwiopijcy w okolicy." Należałoby dodać jeszcze fakt, że Twoje prace zawsze są na poziomie. Przyjemnie się je czyta i urzekają obrazem. Bo zawsze w mojej głowie pojawia się obraz, gdy czytam Twoje opowiadania. Nie zawiodłam się i tym razem, choć muszę przyznać, że sama nie wykreowałabym Pana Śmierć w sposób podobny do Twojego - nawet nie z braku kreatywności (choć pewnie w jakimś stopniu też...). Kerith'ana ma klimat. Marcellus ma klimat. Tło, morze, ma klimat... Tutaj te fale rozbijające się o klify tworzą obraz cudny. Śmierć też ma klimat... Ale, jak dla mnie, trochę mniejszy. Choć złote oczy są urzekające. ;) Puenta jest taka, że podobało mi się.
Można się spodziewać jeszcze jakiegoś opowiadania od Ciebie, Kari? ;D
Lukan
Wysłany: Sob 20:45, 12 Wrz 2009 Temat postu:
"Jak zwykle"? To już trąci monotonią. Może chcesz zmienić betę? ;p
Swoją drogą, dość dawno temu miałaś tę depresję i dość dawno temu spłodziłaś to dzieło, bo już zdążyło mi umknąć całe to zamieszanie ze złotooką śmiercią i pierwszym pomysłem na to opowiadanie, który w efekcie został przekształcony... W to dzieło sztuki.
Bardzo lubię Twoje prace, bo mają klimat. Bo mówisz głosem zmęczonego życiem pesymisty, który się nad sobą nie użala. Bo pokazujesz w swoich pracach prozę życia. Bo uczyłem się pisać na Twoich pracach... I mam do nich sentyment ;p
A teraz, po tym jakże wymownym komentarzu, życzę dużo Wena.
"- Wenić, czy nie Wenić, oto jest pytanie...
- Wenić!!" ;)
Kariana
Wysłany: Sob 17:27, 12 Wrz 2009 Temat postu: Złotooki (one shot)
Miałam kiedyś depresję (a to niespodzianka...) i urodziłam takie coś z takim czymś, czyli jak pewna wiedżma Śmierć spotkała.
Czas akcji : kilka tygodni po wskrzeszeniu Kariany.
Betowane jak zwykle przez Lukana.
Enjoy.
Złotooki.
Śmierć znów jest cichy i nieobecny. Wpatruje się w zburzoną wodę beznadziejnie obojętnym wzrokiem, pochłaniając spojrzeniem spienione grzywy fal. Niewielu o tym wie, ale Śmierć ma złote, drapieżne oczy. Od jego spojrzenia zawsze przechodzą mnie ciarki. I nie lubię kiedy jest taki zadumany. Bardziej wolę go takim jakim był gdy go poznałam – szyderczym, rozgoryczonym, dumnym…
Nie, lepiej o tym nie myśleć. Zlizuje słoną wodę z ust. Serce panicznie tłucze o żebra. W takich chwilach o wiele bardziej czuję krew burzącą się w żyłach, o wiele droższy jest mi każdy oddech. O wiele bardziej czuję jego chłód i odległość jaka nas dzieli. Wiem, że Śmierć nienawidzi tej odległości równie mocno, jak ja ją błogosławię. To trochę przerażające. Morze syczy, jak zwykle złowrogie, nieodgadnione, ponure.
- Hej, Złotooki – szepczę chrapliwie.
Nie odpowiada. Nawet nie patrzy w moją stronę. Wzdycham z irytacją. Trudno. Skoro ma ochotę się boczyć, to nie będę go do niczego zmuszać. Sam się odezwie. Kiedyś. Wyłamuje palce w stawach, z nieprzyjemnym chrupotem, ale wśród odgłosów sztormu nawet tego nie słychać. Chmury mają brudny, ołowianoszary kolor i suną posępnie w naszym kierunku. Nie wiem czy istnieje na tym, lub jakimkolwiek innym świecie, coś co kocham bardziej od morza w czasie burzy. Chyba nie.
- Kerith – nie rozumiem jak jego oddech koło mojego ucha, może być tak zimny. Nawet zapominam oburzyć się za użycie tego idiotycznego starodemońskiego zdrobnienia. Cofam się gwałtownie, raniąc dłoń o wystający kamień. Spoglądam na niego trochę urażona, trochę przestraszona. Uśmiecha się złośliwie, ale ten uśmiech nie obejmuje oczu. – Oh Kerith… - mówi z udawaną melancholią. – Dlaczego wciąż się mnie boisz? Przecież nie chcę cię skrzywdzić, pamiętasz?
- Doskonale pamiętam, że masz na moim punkcie obsesję – odcinam się, wycierając zakrwawioną dłoń o spódnicę. Śmierć uśmiecha się pobłażliwie, wyciągając rękę w moim kierunku, ale ignoruję ją. Wstaję z godnością, otrzepując i tak już brudną spódnicę. Skrzyżowawszy ręce na piersiach, odwracam się od niego. Wiatr dmie uparcie, wyginając korony najbliższych drzew. Nie, nie skłamałam nawet z tą obsesją. Od zarania dziejów niewiele było istot, które mu się sprzeniewierzyły. Miałam to nieszczęście być jedną z nich. Nawet nie z własnej woli.
Nie, nie myśleć.
- Nie bądź dziecinna – ton jego głosu nieco się zmienia. Prawie pokusiłabym się o stwierdzenie, że łagodnieje. Dobre sobie, teraz będzie mnie brał na litość? Słyszę jak podchodzi bliżej, cała drętwieje ze strachu. Znowu czuję jego oddech na swojej szyi. – To bezcelowe. Nie jesteś przecież głupia. Ja nie odpuszczę – zamykam oczy. O jasna Elereth, daj mi wystać i nie zrobić czegoś szalonego! – Będę krążył i będę ich zabierał, tak długo aż w końcu nie zostanie ci nic. Wtedy zrozumiesz, że nie ma innej drogi i pójdziesz ze mną. A pójdziesz prędzej, czy później, wiesz o tym Kerith. Drugi raz mi się nie wymkniesz.
Odetchnęłam ciężko. To dziwne, ale w tamtym momencie kompletnie przestałam się bać. Zupełnie jakby jego groźby rozbudziły moją przekorę. W końcu jestem mistrzynią zmiennych nastrojów. Rozluźniłam ręce i nawet zdołałam przywołać na twarz mój słynny kpiący uśmiech
- Wszyscy jesteście tacy sami. „Chodź ze mną, bo zrobię coś czego pożałujesz”. Nuda. To nie ty decydujesz, Złotooki – mówię rozbawiona. – Czemu nie, zabierz ich wszystkich, co mi tam. Ścigaj mnie, dręcz i nie daj zapomnieć. Próbuj, może kiedyś ci się uda – odwróciłam się, stając z nim twarzą w twarz. Morze piekliło się niespokojnie, a ja wraz z nim. – Ale nigdy nie pójdę z tobą, z własnej woli. Postaraj się to zapamiętać.
Nie mówi nic, ale złość koszmarnie wykrzywia jego twarz, deformując ostre rysy. W złotych oczach migoczą złowrogie błyski. A potem w ułamku wszystko zwalnia, wygładza się i wraca na poprzednie tory. Już się nie uśmiecham, a Śmierć jak zwykle jest rozgoryczony, zadziorny, drapieżny. Odwraca się na pięcie i zerka na mnie przez ramię z suchym:
- Do zobaczenia, w takim razie.
Odchodzi na zachód z rękami w kieszeni. Znika powoli przełykając porażkę. Wiem, że nie zrezygnował, ale nie szkodzi. Tylko tak mogę mu dokopać , dopóki nie spotkamy się następnym razem. Wzdycham ciężko. Słychać tylko fale tuczące się o białe ściany klifów.
- Dobra, Marcellus, wyłaź z tych krzaków – furkam ze złością.
Jeśli czegoś można być pewnym, to podatków i tego niewydarzonego krwiopijcy w okolicy. To takie irytujące. Chwile potem już jest przy mnie uśmiechnięty zaczepnie i wcale nieprzyjęty, że już sama jego obecność wyprowadza mnie w równowagi. Spogląda rozbawiony na zachód i wsadzając sobie wykałaczkę między kły mówi żartobliwie:
- Co, nowy adorator?
Prycham ze zniechęceniem. Gdyby nie był takim upierdliwym, niezdecydowanym ignorantem… Gdyby tylko przestał… Uh. Zaciskam pięści i staram się, żeby mój głos brzmiał beztrosko:
- Tja, kolejny. Ale wiesz co? Jest irytując nawet bardziej od ciebie.
Brwi wampira unoszą się wysoko, zapewne w niedowierzaniu, po czym mruży oczy.
- Jasne.
fora.pl
-
załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2004 phpBB Group
Galaxian Theme 1.0.2 by
Twisted Galaxy
Regulamin