Autor |
Wiadomość |
|
Makoto |
Wysłany: Pon 18:44, 30 Lip 2007 Temat postu: |
|
- Najwyższy...
<potwierdziła, nieświadomie powtórzywszy słowa Lukana. Cała trójka udała się do Centrum Medycznego, zostawiając za sobą nie tylko gorycz i rozczarowanie, ale także piękno poświęcenia i dowód, że - jeżeli tylko wystarczająco się postaramy - będziemy w stanie wywinąć się najgorszemu Złu>
~~~~
Pozwoliłam sobie zakończyć... Nie miejcie mi za złe ;p Zapraszam do tematu w Centrum Medycznym ;) |
|
|
Lukan |
Wysłany: Pon 17:15, 30 Lip 2007 Temat postu: |
|
- Tak, najwyższy czas.
<Jego głos był dziwnie spokojny i, jak dziwne by to nie było, dosyć ciepły. Nie spojrzał jednak Karianie w oczy. Przez cały czas jego spojrzenie utkwione było w drodze, która zdawała się prowadzić aż na sam koniec świata. Od czasu, do czasu zerkał kątem oka na Makoto, jakby sprawdzał, czy idzie z nimi. Zmierzali w kierunku Centrum Medycznego>
_______
To co? Robimy nowy temat w Centrum? ^^ |
|
|
Makoto |
Wysłany: Pon 15:25, 30 Lip 2007 Temat postu: |
|
<Makoto spojrzała w niebo, dokładnie obserwując dwie postacie, zmagające się ze sobą w powietrzu. Przygryzła wargi, po czym spuściła wzrok. Zerknęła na płaczącą Karianę, po czym kiwnęła głową>
- Mam dziwne przeczucie, że jeszcze kiedyś zobaczymy Ravena.
<o dziwo, jej głos był stanowczy i pewny siebie. Pogładziła Karianę po włosach, po czym położyła dłoń na ramieniu Lukana>
- Chodźmy. |
|
|
Kariana |
Wysłany: Pon 15:16, 30 Lip 2007 Temat postu: |
|
<Raven nie czekając na nic po prostu zatrzasnął się w trumnie i czekał. Etene zły i zdegustowany takim obrotem spraw rozesmiałsię jak szaleniec.
- Po moim trupie!
<wykrzyczał rozwierając ramiona. Dom zatrzasł się w posadach
Kariana przytulona do ramienia Lukana płakała. Zaciskając pięści obiecywała sobie, że to była ostatnia osoba, która kiedykolwiek musiała ją ratować. Na więcej nie pozwoli. Już nigdy. Schodzili zboczem dosyć stromym, skąd mieli widok na chatkę, która nagle wybucha w wielim hukiem. Dziewczyna mimowolnie pryzwarła do wampira i powoli podniosła wzrok na miejsce wypadku. Chatka eksplodowała jasnym światłem i przez chwilę cała trójka widziała jak dwa demony - jeden złoty a drugi czarny zmagały się ze sobą ulatując w powietrze. Wszyscy usłyszeli nagle śpiew...
And all I could taste is this moment
And all I can breath is your live
And sooner or later it's over
To śpiewał Raven, słyszeli odkładnie...
- I just don't wanna miss you tonight ...
<dokończyła Kariana ze łzami w oczach>
- Chodźmy stąd. |
|
|
Makoto |
Wysłany: Pon 15:09, 30 Lip 2007 Temat postu: |
|
<Makoto przyspieszyła kroku i szła teraz zaraz obok Lukana. Odgarnęła pasma włosów z twarzy Kariany, zmarszczywszy odrobinę brwi. Miała nadzieję, że nic jej nie będzie>
- Sądzę, że najpierw powinniśmy zajrzeć do Centrum Medycznego.
<stwierdziła, przeniósłszy wzrok na Lukana. Mimo wszystko cieszyła się, że wszystko dobrze się zakończyło. Ta myśl powodowała, że nawet upał nie był tak dotkliwy> |
|
|
Lukan |
Wysłany: Pon 15:04, 30 Lip 2007 Temat postu: |
|
- Cały czas musieliśmy się spieszyć...
<Mruknął, patrząc na wiedźmę. W dalszym ciągu nie wiedział, co on właściwie tu robi. Może, kiedy już zabiorą Karianę w bezpieczne miejsce uświadomi to sobie?>
- No cóż, komu w drogę, temu kopa w cztery litery.
<Mruknął, po czym ekipa ratunkowa ruszyła w kierunku Lossehelin. Szli szybko, pomimo palącego słońca, pomimo zmęczenia...> |
|
|
Makoto |
Wysłany: Pon 15:01, 30 Lip 2007 Temat postu: |
|
<Makoto zmarszczyła brwi widząc całą sytuację. Dziwiła się, że Etene na to wszystko pozwala... Jednak wcale, a to wcale nie narzekała z tego powodu. Przełknęła ślinę, widząc, że Raven jest gotowy poświęcić się dla Kariany. Czując na sobie znaczące spojrzenie Lukana, Makoto wykonała dłonią tylko jeden ruch. Zanim rozpłynęli się w powietrzu, Ninde zdołała tylko przekazać>
"Dziękujemy, Raven."
<w chwilę potem cała trójka znalazła się w pobliżu jaru, gdzie znaleźli przejście do Etene>
- Trzeba się spieszyć... |
|
|
Lukan |
Wysłany: Pon 14:56, 30 Lip 2007 Temat postu: |
|
<Lukan umiechnął się cynicznie i bez pardonu podszedł do trumny. Nie wiedział, czy Kari wyjdzie o własnych siłach. Wziął ją na ręce i wyjął z trumny. Rzucił Ravenowi łagodne spojrzenie, jakby chciał mu podziękować i podszedł powoli do Makoto>
- Masz czego chciałeś, Etene. A teraz, jeśli pozwolisz, ulotnimy się.
<Skłoni lekko przed nim głowę i spojrzał znacząco na Makoto, ciągle z takim samym wyrazem twarzy.> |
|
|
Kariana |
Wysłany: Pon 14:51, 30 Lip 2007 Temat postu: |
|
<Kariana słyszała całą rozmowę. Trumna, nie była przecież dźwiękoszczelna. Zaciskała pięści. Etene miał całkowitą rację. Nie można mieć czegoś, nie poświęcając czegoś... zgodziła się na jego warunki, więc musi ponieść konsekwencje. To się nazywa odpowiedzialność. Śmieszne, nadużywane słowo. Było tego zbyt dużo... Zawsze to ktoś musiał się dla niej poświęcić, ktoś musiał jej chronić,. Zawsze. Najpierw rodzice, potem Tanaf, Neldrin, Zygi, Alchemik, Wiedźmin, Kirai, Makoto, Amral, Sabe, Nograd i Lukan... A ona? To bezsens...
Kruk słyszał to wszystko. Przypomniał sobie ich spotkanie w Fuzen, kiedy miał być jej strażnikiem i ona śmiała się z tego. Tylko jej powiedział, że był kiedyś człowiekiem i jak doszło do tego, że stał się czym się stał. Tylko ona go słuchała i się nim opiekowała... Tylko ona chciała mu pomóc... Tylko ona wierzyła, że możnaKerith'ana... Tylko ona.
Ja to zrobię
<oświadczył bardziej ludzkim głosem niż kiedykolwiek podlatując do trumny. Nacisnął jakiś guzik i ta otworzyła się. Zobaczyli ją wszyscy. Złota substancja płynęła jej w żyłach... >
Zabierz ją stąd
<powiedział do Lukana>
I uciekajcie |
|
|
Makoto |
Wysłany: Pon 14:30, 30 Lip 2007 Temat postu: |
|
<Natomiast Makoto słowa Etene nie doprowadziły do furii. Napełniły ją odrazą. Na wspomnienie Kirai zacisnęła pięści. Znowu się spóźniła. Tak jak poprzednim razem spóźniła się, by pomóc Kirai - nawet nieświadomie, tak teraz nie zdołała dotrzeć do Kariany. Reasumując, Ninde wyglądała tak, jakby za chwilę miała podejść do demona i, mówiąc żargonem, solidnie mu przyłożyć. Po chwili przeniosła wzrok na Lukana, który właśnie wpatrywał się w... kruka?!>
"Dobry pomysł..." |
|
|
Lukan |
Wysłany: Pon 14:26, 30 Lip 2007 Temat postu: |
|
<Lukan zacisnął pięści. To nie słowa demona doprowadziły go do furii, ale to, że miał 100% - ową rację...>
"Coś za dużo osób ostatnio dowiaduje się o Aidzie"
<Pomyślał i spuścił wzrok. W jego głowie kotłowały się różne myśli. Spojrezał na Makoto, po chwili na Ravena... RAVEN! Tak, to mogło być wyjście. Jeśli tylko ptak się zgodzi> |
|
|
Kariana |
Wysłany: Pon 14:19, 30 Lip 2007 Temat postu: |
|
<Etene uśmiechnął się drapieżnie wstając z trumny. >
- Etykieta nakazuje, że to przybysze się przedstawiają. Zróbmy jednak od tego odstępstwo, gdyż dzięki połoczeniu z umysłem panny Unthelien mam dosć informacji i szkoda by było ich nie wykorzystać...
<zauważył i skłonił się przed nimi galanteryjnie. >
- Watashi wa Etene. Znaczy się Wszechwiedzący. Panna Kariana nigdy nie opowiadała wam o mnie? Wstyd... Nie wspomnieć nawet o sowim dobroczyńcy, który obdarzył ją taką mocą...
<zrobił zmartwoną minę>
- Chyba żadne z was nie było na tyle naiwne, żeby uwierzyć, ze ta mała sama z siebie zaczeła czarować i widzieć przyszłość, co? Muszę was w takim razie wyprowadzić z błędu - to ze przeżyła upadek z klifu, to że jest Wiedźmą i Widzącą to tylko i wyłącznie moja zasługa. Oczywiście nic za darmo... Kariana to wiedziała i przystała na moje warunki, więc doprawdy nie rozumiem waszego oburzenia... Za moc trzeba płacić... jeśli nie własnym trudem to własnym życiem.
<oczy demona zalśniły niebezpiecznie>
- Nie można mieć, czegoś nie poswięciszy czegoś. Umowa była jasna. Ja daje jej moc, ona daje mi siebie w stosownym czasie. A ten właśnie nadszedł
<wskazał dłonią na trumnę>
- Jest już moja.
<szepnął groźnie i spojrzawszy na ich miny uśmiechnął się>
- Pewnie to wam nie wystarczy, co? Zaraz wyskoczycie z jakimiś 'kiaa ' i czarami... Marny trud. Jeśli musicie juz wiedzieć jest tylko jeden sposób żeby ją uratować. Umowa to umowa. Ktoś musi się poświęcić i wejść tam zamiast niej...
<zroibł efektowną pausę>
- może ty Lukanie? Wjedziesz zamiast niej? Zdaje się, że darzysz ją podobnym afektem, jak biedną Aidę Rosemberg... Kariana jest do niej podobna, prawda? Źle by ybło stracić kolejną osobę, którą kochasz... Z drugiej strony, czemu miałbyś się dla niej poświęcać? Zawsze jej pomagałeś, a ona zawsze od ciebie ucieka... jaki jest w tym sens?
<przeniósł wzrok na Makoto>
- A moze ty, czcigodna Ninde? To twoja przyjaciółka, Kirai juz odeszła... kiedy i ona zniknie kto będzie ci kompanem... Z drugiej strony to by była prywata niegodna władczyni... kto by zaarządzał Lossehelin, kiedy ty stałabyś się moją służącą?
<wypowiedź zakończył kolejny uśmiech>
- Nie ma rady. Ona będzie ze mną... |
|
|
Makoto |
Wysłany: Pon 14:01, 30 Lip 2007 Temat postu: |
|
<Makoto stanęła zaraz obok Lukana. Zmarszczyła brwi i zlustrowała demona wzrokiem, od stóp aż po sam czubek głowy>
- Spóźniliśmy się? Doprawdy?
<próbowała nie wyobrażać sobie, z jakiego powodu mogli się spóźnić. Nie, to było po prostu niemożliwe>
- A z kim mamy wątpliwą przyjemność rozmawiać? |
|
|
Kariana |
Wysłany: Pon 13:57, 30 Lip 2007 Temat postu: |
|
<Sala była przestronna i wietrzna. Poza pochodniami jedynym źródłem blasku był sam Etene, siedzący na trumnie Kariany. Założywszy nogę na nogę przyglądał się przybyłym złotymi oczami i uśmiechał się drwiaco. >
- A oto i brygada ratukowa, jak mniemam...
<skłonił przed nimi głowę>
- Obawiam się jednka, że nieco się spóźniliście... |
|
|
Lukan |
Wysłany: Pon 13:52, 30 Lip 2007 Temat postu: |
|
- Kolejne wielkie drzwi do nikąd...
<Mruknął z dezaprobatą, otrzepując się z gliny. Dziwiło go, że tak wielkie wrota są... otwarte? A może to po prostu kolejne złudzenie? Pomógł Makoto wstać>
- A już myślałem, że zostanie z nas mokra plama
"Niestety, tak szybko się nie umiera..."
- Idziemy, nie ma czasu. Nieważne, gdzie te drzwi nas zaprowadzą...
<Bez chwili namysłu przeszedł przez wrota. Przeklinał w myślach swój los, swoją głupotę i ślepotę, a także wszelkie próżne nadzieje. Co mu przyjdzie z tej eskapady? Kolejny raz uratuje ukochaną, a ona odprawi go z kwitkiem...>
"Nigdy nie byłeś błyskotliwy, Marcellus..."
<Powiedział do siebie, przypominając sobie, co Kari mówiła o gadaniu do siebie...>
<Po kilku minutach drogi długim, ciemnym korytarzem, ich oczom ukazało się oślepiające światło, które prawdopodobnie pochodziło z pochodni, oświetlających pomieszczenie. Nie widzieli nic więcej>
- Co tym razem?!
<Rzucił zdenerwowany> |
|